Statki wycieczkowe zamienione w więzienia...
Kwarantanną z powodu koronawirusa objęto dwa ogromne wycieczkowce, z 7,5 tys. osób na pokładach. Z jednego pasażerowie schodzą na ląd, na drugim rośnie liczba zachorowań.
Statek poddawany jest kwarantannie z powodu wykrycia ogniska koronawirusa Covid-19. Pierwszym pacjentem z pozytywnym wynikiem był 80-latek, który zszedł na ląd już w Hongkongu. Co wyszło na jaw dopiero 25 stycznia, więc „Diamond Princess” zdążył już odpłynąć z dawnej brytyjskiej kolonii.
Kwarantanna rozpoczęła się 31 stycznia w Jokohamie. Miała trwać 14 dni, bo tyle według dostępnej wiedzy trwa okres inkubacji koronawirusa. Teoretycznie powinna więc dobiegać końca, ale rośnie liczba zachorowań. Blokadę statku przedłużono do 19 lutego, a i na tym być może się nie skończy.
W sobotę zarażonych pasażerów było 285 – ponad trzy razy więcej niż w poprzednią niedzielę. Co prawda zdaniem władz tylko niewielka liczba osób jest w stanie ciężkim. Ale nie pomaga to wyciszyć paniki, jaka rozprzestrzenia się wśród jeszcze niezdiagnozowanych pasażerów i samych Japończyków.
Z prasą kontaktują się głównie obecni na pokładzie obywatele krajów zachodnich. W rejsie uczestniczą m.in. Australijczycy, Amerykanie, Kanadyjczycy, troje Polaków. Większość krytykuje to, jak załoga i japońska administracja zarządza kryzysem. Życie zdrowych (lub nieuznanych za zarażonych) pasażerów przypomina więzienie. Nie mogą opuszczać kabin. Posiłki przynoszone są im pod drzwi. Dostęp do świeżego powietrza zapewniają im półtoragodzinne spacery w maskach zapobiegających rozprzestrzenianiu się wirusa. Nie wszyscy mają dostęp do internetu.